– Przetrzyj mi czoło, zaczyna mi lecieć pot.

– Jak myślisz, długo jeszcze?

– Dzięki. Najwyżej kilka minut. Zacząłem już wiercić tytan.

– Rzeczywiście ta ślicznotka jest cicha.

– Widzisz, mówiłem ci, że jest warta swojej ceny. Monitorujesz kamery? Przetrzyj mi czoło jeszcze raz.

– Tak, pusto. Służba kręci się w kuchni, a ochrona zaczęła właśnie obchód po ogrodzie.

– Dzięki. Nie spuszczaj ich z oka. Ok, już prawie na miejscu. Alarm?

– Odłączony jeszcze na siedem minut.

– Dobra, wystarczy. Przetrzyj mi czoło. 

– O! Sorry. Pięknie, mamy to. Zabieraj dokumenty, kasę i biżuterię. 

– Mam, spadamy.

* * *

– Komendancie, tak jak mówiłam. Weszłam rano do pokoju pana Struana, żeby jak codziennie położyć na biurku pocztę, i zauważyłam odchylony obraz. Prawie dostałam zawału, Bóg mi świadkiem. Podeszłam bliżej i zobaczyłam otwarty sejf, wtedy zemdlałam. Marietta mówi, że przybiegła tu, gdy tylko usłyszała mój krzyk. Jak mnie ocuciła, zadzwoniłyśmy do pana. O, proszę, kawa. Na pewno się pan komendant napije.

– Kapitan. Dziękuje, fraulein, to bardzo miłe z pani strony. Czy pani wie, co znajdowało się w sejfie?

– Nie, panie kapitanie, no ale wie pan, jakie rzeczy trzyma się w sejfie. Pan Struan jest bardzo bogatym człowiekiem.

– Tyle zdążyłem zauważyć. Czy pan Struan został już powiadomiony o włamaniu? 

– Tak. W zasadzie to najpierw zadzwoniłyśmy do pana Harrisa, szefa ochrony pana Struana, który natychmiast kazał nam powiadomić policję.

– Bardzo dobrze. Kiedy możemy się go spodziewać?

– Pan Struan jest obecnie w swojej posiadłości w Lech am Arlberg w Austrii i jeszcze nie powiedział, czy ani kiedy przyjedzie.

– Nie? Obrabowano mu sejf, a on może się nie pojawić?

– Może. Pan Struan jest bardzo, hmm… Ekscentryczny.

– Rozumiem.

– Kapitanie.

– Tak, Marko?

– Na sejfie nie ma żadnych odcisków palców. Zebraliśmy trochę materiału DNA, ale zakładam, że będzie on należał do domowników. To była robota zawodowców.

– Mów dalej.

– W jednej z paczek, które fraulein położyła na biurku kilka dni wcześniej, był nadajnik, który czasowo wyłączył alarm. Lasery dezaktywowali poprzez system rozpraszających światło diamentów, a potem przewiercili się przez zamek. To musiał być jakiś topowy sprzęt, bo służba niczego nie usłyszała. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nic poza bliżej nieokreśloną zawartością sejfu nie zginęło.

– Ciekawe, dlaczego nie ukradli żadnego dzieła sztuki, przecież willa jest ich pełna. 

– Większość wartościowych dzieł sztuki znajduje się na parterze, gdzie cały czas kręciła się służba. Nie udałoby im się niczego wynieść niezauważonym.

– Rozumiem. To dlaczego zostawili odchylony obraz?

– Słucham?

– Dlaczego zostawili odchylony obraz? Przecież gdyby zamknęli sejf i odstawili obraz na miejsce, to fraulein, wchodząc tutaj dziś rano, niczego by nie zauważyła. Włamanie byłoby nieodkryte aż do przyjazdu pana Struana i wyszłoby na jaw tylko wtedy, gdy zdecydowałby się zajrzeć do sejfu.

– Hmm, nie wiem, panie kapitanie.

Fraulein, jakieś pomysły?

– Och, to pan jest tutaj detektywem, i to bardzo młodym, muszę przyznać. 

– Nie jestem detektywem, fraulein, zwykłym funkcjonariuszem policji Lombardii. 

– Nie wiedziałam, że na policjantów rekrutują modeli.

Fraulein, proszę nie utrudniać śledztwa, bo każę panią skuć w kajdanki… Och, na miłość boską! Proszę nam zrobić jeszcze kawy. 

– Co myślisz, Marko?

– Ja bym ją zakuł w te kajdanki. 

– Och, vaffanculo bastardo!

* * *

– Camille, musisz natychmiast ruszyć do Bazylei z tym pakunkiem. Prędzej czy później i tak dowiesz się, co jest w środku, więc warto, żebyś rozumiała powagę sytuacji. To jest XVII-wieczna waza króla Gustawa Augusta. Jedyna, która ostała się z całej kolekcji, jest bezcenna.

– Ale, Drick, czy to nie jest ta waza, która w 2017 roku została wykradziona z Pałacu Królewskiego w Katarze? 

– Nie zaprzątaj sobie tym głowy, kochanie. Ja muszę jechać do Bellagio, zanim policja zacznie za bardzo węszyć. Obawiam się jednak, że tamto włamanie miało tylko odwrócić uwagę od tego skarbu, który trzymam tutaj, w Lech am Arlberg. Najważniejsze więc, żebyś dowiozła to bezpiecznie do Bazylei, tam dostaniesz kolejne instrukcje. Nikt nie będzie cię śledził, bo w tym samym czasie wyślę opancerzony transport do Zurychu. 

– Pojedź ze mną, proszę.

– Kochana, nie mogę. Jeśli ukradli też Graczy w karty Cézanne’a, to jestem zrujnowany. Spotkamy się za miesiąc w Szwajcarii.

– Już za tobą tęsknię.

– Kwiatuszku, musisz jechać, to bardzo ważne. Wynagrodzę ci to wszystko, ale ja też muszę już się zbierać. Wyjedź nie później niż godzinę po mnie, to bardzo ważne. 

* * *

Drogi Panie Struan,

dziękujemy za dzisiejsze spotkanie i owocną dyskusję. To dla nas zaszczyt, że dołączy Pan do znakomitego grona naszych klientów.

Zgodnie z ustaleniami, ochroną ubezpieczeniową obejmuje się 73 przedmioty i dzieła sztuki na łączną wartość 450 milionów euro (dokładny spis przedmiotów i ich wartość stanowi załącznik numer 1 do kontraktu).

Poniżej znajdzie Pan podsumowanie najważniejszych ustaleń dotyczących warunków bezpieczeństwa:

  1. W willi w Bellagio nad jeziorem Como (dalej jako „lokalizacja”) zainstalowane zostaną:
    1. 23 kamery z podczerwienią tworzące full-time 360°,  
    2. 43 czujniki ruchu,
    3. 17 czujników dźwiękowych,
    4. 11 czujników sonograficznych,
    5. 7 czujników magnetycznych,
    6. 36 laserów,
    7. 22 panic buttons aktywujących system bezpieczeństwa z bezpośrednim połączeniem z komisariatem policji, gdyby ktokolwiek ze służby lub gości zauważył coś niepokojącego.
  2. Nad lokalizacją oraz w promieniu 2 km od niej na stałe będzie krążyć 7 dronów z transmisją obrazu i czujnikami podczerwieni.
  3. Do stałej ochrony lokalizacji zostanie oddelegowanych 13 wysoko wykwalifikowanych ochroniarzy pełniących ochronę 24/7/365.
  4. Każdy z ochroniarzy będzie wyposażony w kamizelkę kuloodporną, noktowizor i broń półautomatyczną.
  5. W piwnicy lokalizacji stworzone zostanie centrum bezpieczeństwa połączone satelitarnie i światłowodowo z centralą firmy ubezpieczeniowej, arsenałem znajdującym się 5 km na zachód od lokalizacji oraz 4 najbliższymi komisariatami policji.
  6. Domowa sieć internetowa zostanie wyposażona w firewall, EPP i system t-Cell.
  7. W lokalizacji zainstalowany zostanie satelitarny system łączności radiowej, telefonicznej i internetowej.
  8. W lokalizacji zostaną zamontowane zapasowy akumulator pozwalający na 12 h pełnej wydajności elektrycznej oraz 2 generatory prądu zasilane na ropę.
  9. W prysznicach zostaną zainstalowane filtry Biological Wash na wypadek ataku bronią chemiczną lub biologiczną.
  10. W ścianach w newralgicznych punktach lokalizacji ukryte zostaną 8-ładunkowe tarcze shotgunowe.
  11. Wokoło ubezpieczonych przedmiotów zostaną zainstalowane ładunki z gazem paraliżującym aktywowane ruchem.
  12. Wszystkie szyby zostaną wymienione na 3-calowe szkło kuloodporne.
  13. Na parterze i pierwszym piętrze lokalizacji zostaną zamontowane antywłamaniowe pancerne drzwi.
  14. Na miejscu lądowania helikoptera zainstalowane zostaną ładunki wybuchowe.
  15. W wejściu głównym oraz dla służby zainstalowane zostaną czujniki metalu, a cała korespondencja będzie sprawdzana na zawartość metali, ładunków wybuchowych i broni chemicznej.
  16. Przeprowadzony zostanie ponowny background check całego personelu z głównym naciskiem na historię finansową ostatnich 12 miesięcy w celu zlokalizowania kreta.

Ponadto ubezpieczyciel gwarantuje, że najpóźniej w ciągu 5 minut od włączenia alarmu na miejscu może pojawić się oddział policji, wóz straży pożarnej i/lub karetka oraz oddział żandarmerii wojskowej.

Łączna miesięczna opłata za ochronę przy 36-miesięcznym kontrakcie wynosi 2,5 miliona euro netto, a za ubezpieczenie 25 milionów euro netto rocznie. Płatne z góry.  

Zgodnie z ustaleniami, pełne wdrożenie ochrony i ubezpieczenia nastąpi w 7 dni po podpisaniu kontraktu i opłaceniu pierwszej składki. 

W razie jakichkolwiek pytań jesteśmy do dyspozycji.

Pierre Mérieux

Associé directeur 

——— 

Bâloise Assurances, 

62, rue de Strasbourg,

L-2560 Luxembourg

* * *

– Co to, kurwa, jest?

– Karteczka.

– Podaj ją.

– Poczekaj, a jeśli to jest jakaś pułapka?

– Karteczka pułapką?

– Nie wiem. Ale to jest pierwsze, co chcesz zrobić: podnieść tę karteczkę, więc może coś jest z nią powiązane. Jakaś linka, laser, sam nie wiem. Struan jest świrem. 

– To co robimy? Mamy jeszcze maks pięć minut.

– Kurwa, nie wiem…

– Mamy trzy minuty. Co robimy?

– Dobra, chuj, podnieś kartkę… Co tam jest?

– Wiadomość. Słuchaj: 

Cześć, Złodziejaszki, skoro to czytacie, to podejrzewam, że szukacie wazy króla Gustawa. Wcale Wam się nie dziwię, jest piękna! Niestety nie ma jej już w Austrii. Jeśli bardzo Wam na niej zależy, mogę dokonać zamiany. Spotkajmy się w Genewie, w Hôtel des Bergues. C. 

PS Miejcie ze sobą Graczy w karty Cézanne’a.

– Słucham?

– Tak, dobrze słyszysz.

– Ale Gracze w karty są…

– Dokładnie, musimy jeszcze raz włamać się do willi w Bellagio. 

– Puta madre. 

* * *

Camillo, odezwij się proszę. Nie było cię w hotelu Les Trois Rois, zaczynam się martwić. S.

* * *

– Kapitanie, przyślijcie posiłki, oni tu wjechali czołgiem.

– Co?!

– Tak, kurwa, czołgiem. Na chuj nam te wszystkie czujki, jak oni przebili się przez mur i roztrzaskali ścianę pociskiem! Jeden z nich wyskoczył w pełnej zbroi, porwał obraz i zapakował go do metalowej skrzyni, a drugi cały czas do nas strzelał. To są, kurwa, komandosi. 

– Gdzie oni teraz są?

– Pojechali na południowy zachód. Drony za nimi lecą, ale dwa już zestrzelili. Ukradli Graczy w karty. Pójdziemy z torbami, pójdziemy przez nich z torbami. 

* * *

– No, kochana, wyglądasz jak milion dolarów. Jeszcze tylko szpilki. Ufff… Teraz wyglądasz jak trzydzieści pięć milionów euro, które zarobisz na tej doniczce. Teraz usta… Ach, jaka ja jestem piękna…

* * *

– To ona?

– U la, la, nóżkę to ona ma, trzeba przyznać. 

– Zamknij się. 

– Cześć, Złodziejaszki.

– Cześć, Pasereczko.

– Ooo, jak słodko, możecie mi mówić Camilla. Gruba akcja z tym czołgiem. 

– Prostota jest szczytem wyrafinowania.

– Haha! Rozumiem, że macie ze sobą obraz. 

– Tak, schowałem go sobie w majtki.

– Spodziewałam się, że jest tam sporo miejsca.

– Ty…

– Spokojnie, Big P. Mamy obraz, ale oczywiście nie tutaj. Tak jak ty nie masz ze sobą wazy, chociaż pewnie zmieściłaby ci się w staniku.

Touché… 

– Jak robimy wymianę?

– Ja oczywiście muszę potwierdzić oryginalność dzieła. Wy pewnie będziecie chcieli potwierdzić wiek doniczki. Proponuję spotkać się jutro pod tym adresem. To willa w górach, godzinę stąd. Jeśli nie będziecie sami, to nasza umowa wygasa, ale myślę, że możemy sobie zaufać?

– Pewnie, solidarność zawodowa. 

* * *

– Panie Virgill?

– Potwierdzam, obraz jest z 1612 roku. Zasadowość farby wskazuje na…

– Dobrze, dobrze. A jak u was?

– We good. 

– Pięknie. No to do następnej transakcji. Mam nadzieję…

– Camillo, Kris, Peter, witajcie. Och, Virgill, miło mi. Nie ma potrzeby dobywać broni. Budynek jest okrążony, bez mojej zgody nie wyjdziecie stąd żywi.

– Panie Struan, ja…

– Spokojnie, Virgill, jesteśmy zawodowcami, nie mam pretensji. Swoją drogą, czy potwierdziłeś autentyczność obrazu?

– Tak, panie Struan. 

– Camillo, rozlicz się, proszę, z panem Virgillem. Specjalista to specjalista. 

– Ekh… Tak, oczywiście… Panie Virgill, walizka. 

– Dziękuję, panno Camillo.

– Virgill, czy wszystko się zgadza?

– Tak, panie Struan. 

– Świetnie. Przyjechałeś sam czy z Camillą?

– Przyjechałem z panną Camillą.

– Rozumiem, wyjdź na zewnątrz, chłopcy podrzucą cię do Genewy. Odbieraj ode mnie wiadomości, będę miał niedługo dla ciebie zajęcie.

– Dziękuję, panie Struan. Panno Camillo. Panowie. Do widzenia.

– Do widzenia, panie Virgill.

– Do widzenia, panie Virgill.

– Do widzenia, panie Virgill.

– Ach, skoro już zostaliśmy sami. No, nie licząc dwunastu komandosów na zewnątrz, haha. Cóż, Camillo… Obiecałem, że ci to wszystko wynagrodzę, więc nie wydam cię policji. Zresztą znasz moją małą kolekcję zbyt dobrze. Możesz być pewna, że pan Virgill był ostatnią osobą z moich kontaktów, która ci pomogła. Chciałbym powiedzieć, że się na tobie zawiodłem, ale wręcz przeciwnie, spełniłaś doskonale moje oczekiwania. Niestety nie mogę powiedzieć tego o naszym życiu erotycznym, ale czego się nie robi dla pieniędzy, prawda? 

– Pieprz się, Struan.

– No, tak właśnie myślałem. Camillo, pan Harris odprowadzi cię do gabinetu, zaczekasz tam na mnie, aż skończę załatwiać interesy z twoimi nowymi kolegami. Swoją drogą, może jakiś szybki numerek na pożegnanie, żeby nie zostawiać złego wrażenia?

– Vaffanculo sei una figlio di puttana… 

– No, panowie, muszę przyznać, że zaimponowaliście mi tym czołgiem.

– Dziękujemy, panie Struan. Z pana ust to dużo znaczy. 

– Jak nas pan tu znalazł?

– Ach, no właśnie. Zawsze mam taki dylemat: profesjonalizm nie lubi rozgłosu, ale geniusz potrzebuje podziwu. Camilla jest zbyt przywiązana do swoich rzeczy. Szczególnie do tych czarnych szpilek. W których wygląda bosko.

– Tak, to prawda. 

– Nie wygląda nieźle, nie ma co.

– Co pan z tego wszystkiego ma?

– Po pierwsze, oczywiście ubezpieczenie od Bâloise Assurances i pewnie ich plajta, co też z różnych powodów jest mi na rękę. Po drugie, skoro Gracze w karty zostali skradzeni, to mogą zostać sprzedani, i tu wchodzicie wy, że tak powiem, cali na biało. Mam gotowych pięć doskonałych kopii tego obrazu. Upłynnicie je dla mnie i będziecie mieli z tego piętnaście procent. 

– To bardzo łaskawe, panie Struan, dziękujemy.

– Macie jakieś swoje kopie?

– Uff, panie Struan, głupia sprawa…

– Spokojnie, byłbym rozczarowany, gdybyście nie mieli. Pozwalam wam je sprzedać, ale muszę wiedzieć, komu i za ile, żebyście nie próbowali mnie wydymać. No właśnie, à propos  dymania. Mnie się nie dyma. Ja dymam, i to chętnie, ale mnie się nie dyma. Czy to mamy jasne, czy będziemy potrzebowali jeszcze jakiejś demonstracji?

– Zdaje się jasne, panie Struan. 

– Big P.?

– Tak, pan dyma, pana się nie dyma.

– To świetnie. Macie tydzień, żeby upłynnić moje obrazy. Zgłoście się potem do mnie. Dla zawodowców zawsze znajdzie się jakaś fucha.

KONIEC