Wisielec. Kuglarz. Koło Fortuny. Sześć Kielichów. 

Płomyki świec tańczyły na lśniącej powierzchni kart. Margot zamyśliła się, a po chwili dołożyła ostatnią kartę, aby dopełnić rozkład Starseed. 

Sprawiedliwość. 

Prychnęła. Jeszcze tego by brakowało, pomyślała. 

Wszystko byłoby dobrze, gdyby Koło Fortuny nie było obrócone, a w obecności Sprawiedliwości i Wisielca mogło oznaczać tylko jedno: historia będzie się powtarzać. Margot odchyliła się zamyślona w fotelu, po czym wzięła kieliszek wina i podeszła do okna. Technologia nas zabija, pomyślała, patrząc na neonowe miasto. 

Czarne wieżowce pięły się od mroku slamsów po mrok chmur smogu, poprzeplatane wielopoziomowymi autostradami i niekończącymi się ciągami komunikacyjnymi. Jedyny blask w mieście dawały reklamy i wielkie trójwymiarowe hologramy tańczące na największych skrzyżowaniach i zachęcające do ucieczki w wirtualną rzeczywistość. 

Nikt nie potrzebował już magii. 

Choroby leczyło się, wycinając wadliwy kod DNA, a przyszłość przewidywały rozbudowane algorytmy sztucznej inteligencji. Nawet miłość można było przewidzieć na podstawie analizy wibracji fal mózgowych i zmian hormonalnych. 

Dlaczego ktokolwiek miałby więc korzystać z usług magii, a tym bardziej kto miałby zaprzedać swoją duszę, żeby uzyskać pomoc? 

Magia umierała, bo umierali ludzie, którzy w nią wierzyli. 

Błąd, pomyślała. Magia była i zawsze będzie nieskończona, umiera tylko dostęp do magii, ale co z tego… 

Położyła rękę na kryształowej kuli, w której zaczęły przewijać się twarze ludzi, do których duszy miała dostęp. Od lat nie było ich więcej niż kilkanaście, a gdy któraś umierała, Margot czuła, jak jej moc słabnie. 

Wizyta 

Margot dostała powiadomienie, że ktoś czeka u drzwi Pokoju Przyszłości. Dotknęła skroni i na siatkówce prawego oka wyświetliła się postać mężczyzny w czarnym garniturze, z rękoma założonymi za plecami.

Uniosła brwi i odstawiła wino. Dawno nie miała niezapowiedzianych gości. Przejrzała się w kuli, poprawiła włosy i zeszła do Pokoju Przyszłości. 

Jedynymi źródłami światła były szklana kula na małym stoliku i czerwona poświata biegnąca wzdłuż okrągłej krawędzi pokoju. Ściany były gołe i łączyły się w półokrągłym sklepieniu. Usiadła za szklaną kulą i pstryknęła palcami, a mężczyzna wszedł do środka. Czerń spowijała go od czarnych zaczesanych do tyłu włosów przez czarną koszulę i czarny krawat aż po czarne lśniące buty. Był średniego wzrostu, miał bladą skórę i delikatny wąs. 

– Witaj, Margot-san – powiedział z silnym japońskim akcentem i pokłonił się ze złożonymi dłońmi. Na jego nadgarstku świecił złoty zegarek, a mały palec u lewej ręki miał w połowie obcięty. 

Margot skinęła głową i wskazała krzesło po drugiej stronie stolika. Mężczyzna pokłonił się jeszcze raz, rozpiął marynarkę i usiadł. 

– Nazywam się Jiro Inagawa. Jestem wakagashira domu Arrita. Przybywam w imieniu oyabun, aby prosić cię o pomoc. 

– Dlaczego Yotoshi nie przybył osobiście? – zapytała i z satysfakcją zauważyła cień zaskoczenia, który przemknął po twarzy mężczyzny. 

Jiro pokłonił się jeszcze raz. 

Oyabun Yotoshi prosi o wybaczenie, ale wszystko wyjaśni, jeżeli zechcesz go odwiedzić. – W jakiej sprawie chciałby się ze mną widzieć? 

– Chce prosić cię o pomoc w zdobyciu pewnego przedmiotu, który znajduje się w cudzym posiadaniu. 

– Mam się bawić w złodzieja? 

– Ten przedmiot nie jest własnością tej osoby. Nie należy do nikogo. 

– Co to za przedmiot? 

– Yotoshi sam chciałby ci o tym powiedzieć, Margot-san. Obiecuje, że nie pożałujesz. – Mów, o co chodzi – odparła zimnym tonem – albo przestań marnować mój czas. Jiro dotknął skroni i zastygł na moment, po czym kiwnął głową. 

– Przedmiot, o którym mowa, to Totem z Salem. 

Margot uniosła brwi i odchyliła się na fotelu. 

– Marnujesz mój czas, głupcze – powiedziała nagle i wstała gwałtownie. – Wynoś się stąd, zanim stracę cierpliwość. 

– Mamy na to dowód – rzucił Jiro, gdy Margot była już w połowie drogi do drzwi. – Mów, ale jeśli znów mnie zawiedziesz, zapłacisz za to. – W jej oczach zatańczyły pioruny.

Jiro ukłonił się, wyjął z kieszeni mały projektor i położył go obok szklanej kuli. – Dom Arrita kontroluje handel kruszcem w mieście. Gdy na rynku pojawia się coś niecodziennego, wiemy o tym pierwsi. Taki biznes. Kilka miesięcy temu zauważyliśmy wzmożoną podaż fenakitu – kryształu oszustów. Prześledziliśmy jego drogę na rynek i trafiliśmy na pracownię mało znanego rzeźbiarza. Rzeźbiarz niestety wisiał pod sufitem, ale udało nam się odzyskać skrawki zapisów z jego pamięci. Jak widzisz – Jiro nacisnął przycisk i nad projektorem wyświetlił się trójwymiarowy obraz – w olbrzymiej bryle kryształu wykuwa kształt idealnie pasujący do opisu Totemu z Salem. Niewiele osób wie, że fenakit ma również właściwości pochłaniające lub blokujące magię. Sądzimy, że kryształ posłużył do ukrycia Totemu. Udało nam się również ustalić, kto był ostatnim klientem rzeźbiarza. Zapis z jego pamięci w połączeniu z pozostałymi okolicznościami pozwala nam wierzyć, że Totem istnieje, i wiedzieć, gdzie się znajduje. – Jakie są te pozostałe okoliczności? 

– Tego będziesz musiała dowiedzieć się osobiście od Yotoshiego, Margot-san. – Jiro wręczył jej kopertę, ukłonił się i wyszedł. 

* * * 

Margot nigdy nie traktowała legendy o Totemie z Salem zbyt poważnie, ale znała ją od dziecka – jak każda wiedźma. 

Przeszła do biblioteczki, znalazła odpowiednią księgę i otworzyła ją na stronie zatytułowanej Rzeź w Salem. Według księgi Totem powstał w 1692 roku podczas słynnych procesów czarownic. Oskarżenia o czary nie były niczym nowym, ale tym razem biali osadnicy zwrócili się o pomoc w oczyszczeniu miasta do Indian. Indiańscy szamani mieli doradzić im, żeby spalić czarownice na stosie, bo wtedy ich dusze nie odrodzą się, aby nawiedzać miasto. 

Zaczęły się łapanki czarownic. Kilkanaście kobiet zostało przywiązanych do pala na głównym placu miasta i spalonych żywcem. Wtedy jeden z szamanów rzucił klątwę na płonące wiedźmy i uwięził ich dusze w indiańskim totemie. Kilkanaście dusz, pełnych gniewu, nienawiści i szaleństwa. Stworzył tym samym jeden z najpotężniejszych magicznych artefaktów. Następnego dnia Indianie opuścili Salem i udali się na zachód, zabierając ze sobą Totem. 

Miejsce jego pobytu można było dość dokładnie określić aż do wojny secesyjnej, kiedy ślad się urwał. Większość źródeł podawała, że został spalony podczas którejś z bitew, ponieważ Amerykanie nie mieli pojęcia, jak wielka drzemie w nim moc.

Do tego czasu Totem był przekazywany z pokolenia na pokolenie. Plemiona wędrowały, łączyły się i toczyły krwawe wojny, ale co ciekawe, Indianie nigdy nie używali mocy Totemu do walki, a jedynie do ochrony i uzdrawiania. 

Margot zamknęła księgę. 

Taka olbrzymia moc na wyciągnięcie ręki, pomyślała. Jeżeli Totem rzeczywiście przetrwał, muszę zrobić wszystko, żeby go zdobyć. 

Propozycja 

Jej wejście było efektowne. Pod czarnym płaszczem z wysokim kołnierzem miała tylko krótki czarny top z głębokim dekoltem i czarne skórzane spodnie. Jej usta lśniły krwią, a palce i nadgarstki mieniły się od biżuterii. 

Lokaj poprowadził ją do długiego stołu w jadalni ze sklepieniem kończącym się poza zasięgiem wzroku. Na końcu stołu czekały już trzy postacie. 

– Witaj, Margot. – Starszy mężczyzna ubrany w biały garnitur podniósł się z trudem i ukłonił. Opierał się na czarnej lasce z rączką wykonaną z jadeitu. – Jestem zaszczycony twoim przybyciem. Pozwól, że cię przedstawię. – Yotoshi zwrócił się do pozostałej dwójki. – Oto jest Marguerite Trasavier, potomkini słynnej Clary z Lynn. Margot, poznaj Macawi. – Wskazał na młodą kobietę ubraną w bladożółtą szatę w skomplikowane geometryczne wzory. Gruby kaptur zasłaniał jej włosy, a pod intensywnie niebieskimi oczyma ciągnęła się gruba smuga turkusowej farby. Macawi kiwnęła głową. – Oraz A. – Skinął na mężczyznę siedzącego po drugiej stronie stołu, ubranego w czarny bitewny kombinezon skrywający muskularne ciało. A wstał, ukłonił się i przesiadł, żeby Margot mogła usiąść bliżej Yotoshiego. 

– Dziękuję. – Margot uśmiechnęła się zalotnie do A. – Witajcie. – Nie uszło jej uwadze, że Macawi wywróciła oczyma w odpowiedzi na jej kokieterię. Gdy tylko usiadła, pojawił się kelner. Rozejrzała się. Yotoshi i A pili whiskey, a obok Macawi stał mały dzbanek. 

– Czerwone wytrawne. 

– Oczywiście. – Mężczyzna ukłonił się. 

– Skoro jesteśmy już wszyscy – zaczął Yotoshi – pozwólcie, że przejdę od razu do sedna. Mój największy konkurent, Tokatsu Sato z Matsuba-kai, wszedł w posiadanie Totemu z Salem i wykorzystał jego moc, żeby przekląć męską linię w mojej rodzinie. Zgodnie z Bushido tylko mężczyzna może zostać oyabun, zwierzchnikiem klanu. Trzech moich synów już nie żyje, a najmłodszy z nich, Gorokizu, jest śmiertelnie chory. Od miesięcy nie wstaje z łóżka ani nie ma

świadomości. Żyje tylko dzięki łasce Shichi-fukujin, Siedmiorga Bogów Szczęścia. – Yotoshi złożył dłonie, popatrzył w górę i pokłonił się. – Być może jest to niehonorowe, ale ja na jego miejscu zrobiłbym to samo. Rywalizacja między naszymi domami trwa od wieków. Otwarta walka ciągnie za sobą wiele ofiar i środków. Wystawia na ataki innych klanów, które nie uczestniczą w wojnie. Żaden z moich synów nie miał jeszcze męskiego potomka, a dziedziczy się tylko w pierwszej linii. Inne rodziny zjednoczone w domu Arrita mogą się odłączyć, gdy kto inny zostanie oyabun

– Skąd pewność, że do klątwy użyto Totemu? – przerwała mu Margot. 

– Jestem uzdrowicielką – powiedziała Macawi. – Moim zadaniem jest wniknąć w chorobę i ją zrozumieć. Dopiero wtedy mogę ją leczyć. W chłopcu wyczuwam indiańską magię, ale coś jeszcze, energię szaleństwa, która pochodzi z zupełnie innego obszaru magii niż ten, który praktykuję. Nie ma innego magicznego przedmiotu, w którym indiańska magia łączyłaby się z czarną. 

– Czarną – powtórzyła z rozbawieniem Margot. 

– Tak, waszą nieczystą magią, która nie czerpie z natury, tylko cudzej duszy. – Chciałabym przypomnieć, że do sprowadzenia śmierci na ten dom użyto indiańskiej zabawki. Macawi skrzywiła się. 

– Dopóki się tu nie pojawiliście, indiańska magia służyła tylko do uzdrawiania i obrony. – Wystarczy – powiedział Yotoshi, gdy tylko Margot uniosła się do odpowiedzi. W jego głosie było coś nieznoszącego sprzeciwu. Wspaniale byłoby czerpać z tej duszy, pomyślała. – Totem ukryty jest w hotelu Sendai Oriental, siedzibie Matsuba-kai. A, proszę. 

Mężczyzna położył na stole projektor, który wyświetlił trójwymiarowy model hotelu. Centralny budynek otaczała setka mniejszych i większych wieżyczek, z podwijanymi dachami, zakończonych złotymi iglicami. Nad głównymi wejściami wisiały czerwone neonowe lampiony. 

– Ostatnie piętnaście pięter należy do wyłącznego użytku Matsuba-kai. Pierwsze dziesięć to pokoje mieszkalne i apartamenty należące do najważniejszych wakashu i komon. Jedenaste i dwunaste piętra to saiko komon, administracja. Ostatnie trzy to ekskluzywna siedziba oyabun Matsuba-kai. Tutaj – A wskazał na przestrzeń pomiędzy piętrami – znajduje się skarbiec. Najprawdopodobniej jest to Buben&Zorweg Unity1, tak zwany unibody. Całe pomieszczenie jest zabezpieczone hermetycznym, trzydziestocentymetrowym tytanem. Według naszych danych to tam znajduje się kryształ z Totemem. Jedyne wejście znajduje się w gabinecie Sato. Aby go otworzyć, potrzebne są jego soczewki i linie papilarne oraz oczywiście kombinacja szyfru. Do gabinetu da się wjechać jedynie windą prowadzącą z poziomu sali bankietowej. Do tej części wstęp mają tylko członkowie Matsuba-kai. Każdy z nich ma tatuaż ciągnący się od barku aż po nadgarstek, w którym

zaszyty jest chip. Chip działa jak token, który uruchamia procedury i zabezpieczenia. Bez niego nie działają czytniki linii papilarnych ani zamki w drzwiach. 

– Czy wiemy dokładnie, w jaki sposób zabezpieczony jest sam Totem? – zapytała Margot. – Tak – odezwała się Macawi. – Totem został zamknięty w krysztale fenakitu i zabezpieczony zaklęciem pessulus aeternum przez szamana, który wcześniej rzucił klątwę na dom Arrita. Margot uniosła brwi. 

– Skąd to wiemy? 

– Dusze szamanów są ze sobą połączone. To była jego ostatnia wola, gdy zdał sobie sprawę, że zaraz zostanie zabity przez ludzi Matsuba-kai. 

– No to możemy odwołać misję – powiedziała Margot. – Na tym świecie nie ma sposobu, żeby otworzyć albo zniszczyć fenakit, który został zamknięty zaklęciem pessulusa. Sato głupio postąpił, zabijając szamana. 

– Najpierw zdobądźmy kryształ, a potem zastanowimy się, jak go otworzyć. Nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy teraz – powiedział Yotoshi. 

– Jeśli Totem rzeczywiście ma około półtora metra wysokości, to ten kryształ musi ważyć kilka ton. Nie schowamy go do kieszeni, żeby później się z nim pobawić. 

– W takim razie musisz się stać mądrzejsza, niż jesteś, i przestać jęczeć – powiedział Yotoshi głosem zamykającym dyskusję. Kiwnął głową w kierunku A. 

– Swoją drogą zastanawiałem się… – A zawahał się i spojrzał w kierunku Yotoshiego, który wzruszył ramionami. – Zakładając, że wiemy, jak otworzyć kryształ… Czy nie mogłabyś się po prostu przeteleportować do skarbca i wykraść Totemu? To by dużo ułatwiło. Margot zakręciła winem w kieliszku, a potem zwróciła się do A. 

– Chyba naoglądałeś się za dużo bajek, kochasiu. Magia tak nie działa. 

Po twarzy A przeszedł wyraźny cień rozczarowania. 

– Mam nadzieję, że stwierdzenie „magia tak nie działa” nie oznacza, że jest bezużyteczna – odparł i sięgnął po drinka, jednak tuż przed tym, jak się napił, spostrzegł, że z alkoholu wylatuje głowa kobry. W uszach zadźwięczał mu syk. Długie białe kły leciały wprost na niego. W czerwonych oczach zapłonęły ognie. A w jednej chwili odskoczył, wyciągnął zza pleców pistolet i strzelił dwa razy w szklankę, zanim ta zdążyła opaść choć o centymetr. Kobry jednak już tam nie było. 

– To – powiedziała Margot, sącząc wino i nie patrząc na niego – jest potęga magii. – Imponujące. – W głosie A nie było słychać zdenerwowania ani obrazy, a jedynie zwykłe profesjonalne uznanie. – Czy moglibyśmy stać się niewidzialni?

– Dla ludzi tak. Nie sądzę jednak, żebyśmy mogli w ten sposób oszukać kamery na podczerwień czy czujniki ruchu. Iluzja dzieje się w umyśle, nie w rzeczywistości. – A pokiwał głową. Margot kontynuowała: – Gdy będziemy wiedzieli, z czym mam do czynienia, chętnie powiem ci, jak mogę pomóc. A ty, Macawi, jak zamierzasz się dołożyć? 

– Nie będę brała udziału w rabunku – odpowiedziała z wyższością. – Moja magia leczy, nie zabija. 

– Jak na razie uleczyła na śmierć trzech chłopców, a jednego przykuła do łóżka. – To nie ja rzuciłam tę klątwę – odparła z zaciśniętymi ustami. – Ja – podkreśliła – będę wykorzystywać Totem do leczenia. 

– Słucham? – powiedziała Margot i pochyliła się do przodu. 

– Ja będę wykorzystywać Totem do leczenia – powtórzyła lekko zaskoczona. – Jakim cudem, skoro będzie stał na mojej toaletce? 

Macawi spojrzała pytająco na Yotoshiego, ale nie dała mu zabrać głosu. 

– Totem to szamański artefakt. 

– W Totemie są zaklęte dusze czarownic, i to ja go wykradnę. 

– Totem zostanie wśród Indian, tam gdzie jego miejsce. 

– Chyba sobie ze mnie kpicie – powiedziała Margot przez zaciśnięte zęby i zwróciła się do A. – Ty też rościsz sobie prawa do Totemu? 

– Ja lubię praktyczny wymiar magii. – A potarł kciukiem o palec wskazujący. – Męska prostota zawsze mnie zaskakuje – parsknęła Margot. 

– A mnie kobieca hipokryzja ani trochę. 

– Spokój – warknął Yotoshi. – Najpierw zdobądźmy Totem, a potem zastanowimy się, jak się nim podzielić. 

Macawi spojrzała na niego ze zdziwieniem. 

Musiałaś mieć obiecany Totem, pomyślała Margot, inaczej nigdy nie przyjęłabyś propozycji pracy od mafii. 

Ogarnęła ją wściekłość. 

– Ta wróżka nigdy nie dostanie Totemu. – Margot wstała, przewracając krzesło. – Nie będziesz mnie obrażać, wiedźmo. – Macawi również się podniosła. Jej oczy zaświeciły na niebiesko. W dłoni obracała amulet. 

– A więc jednak potrafisz atakować. 

– Potrafię się bronić i zachęcam cię, żebyś mnie wypróbowała. 

– Dość! – Yotoshi walnął pięścią w stół.

– Nie będzie mnie w ciągu pięciu sekund, jeśli nie zagwarantujesz mi, że Totem będzie należał do mnie. 

– Zostawcie nas samych – odparł Yotoshi z zamkniętymi oczami. 

A wzruszył ramionami i wstał. Macawi długo wpatrywała się w oblicze Yotoshiego, po czym oboje skierowali się do wyjścia. 

– Jedynie Macawi ma wiedzę i moc, które mogą uzdrowić mojego syna – powiedział, gdy zostali sami. – Otrzyma Totem w zamian za jego życie. Tobie jestem gotów zapłacić dziesięć milionów kredytów za pomoc w zdobyciu Totemu i otworzenie kryształu. To więcej, niż możesz potrzebować do końca życia. 

– Pieniądze nie mają dla mnie znaczenia. 

– Cóż, zawsze warto było spróbować. Mam coś, co cię zainteresuje. – Wyciągnął spod marynarki podłużny bambusowy futerał ozdobiony japońskimi symbolami. – Oto fragment oryginalnej Senji Ryakketsu napisanej przez samego Abe no Seimei, zawiera trzynaście zapomnianych zaklęć przewidywania przyszłości. To najwyższa forma magii Shikigami

– Chyba sobie ze mnie żartujesz, Yotoshi. Senji Ryakketsu to potężna księga, ale ma więcej wartości sentymentalnej niż magicznej. Gdybym wiedziała, jak zamierzasz mnie potraktować, to zabiłabym posłańca. Masz ostatnią szansę. 

Yotoshi pokiwał głową i położył pokrowiec na stole. 

– Dobrze, chociaż miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie. – Dotknął skroni, a nad stołem wyświetliły się dobrze znane Margot twarze. – A może był zaskoczony, ale ja wiem, na czym polega magia wiedźm i skąd bierze się wasza moc. Wiem też, że z dekady na dekadę macie jej coraz mniej i że każda dusza, do której macie dostęp, jest na wagę złota. Jeżeli mi nie pomożesz, zaczniemy zabijać po kolei każdą z tych osób, aż kompletnie opadniesz z sił. 

– Czy ty próbujesz mnie szantażować? – zapytała Margot z rozbawieniem. 

– Jestem z tobą szczery. Moja propozycja to dziesięć milionów kredytów, fragment Senji Ryakketsu oraz gwarancja, że nikomu z twoich – zawahał się – podopiecznych – powiedział po chwili z ironią – nie spadnie włos z głowy. 

Margot miała ochotę zabić go na miejscu, ale opanowała się w ostatniej chwili. Nie miała wątpliwości, że są obserwowani przez dziesiątki ochroniarzy i najprawdopodobniej jest na muszce. Nie planowała umierać tego dnia. Jeszcze nie. 

Obróciła się bez słowa i wyszła. 

* * *

Margot krążyła po Sali Przyszłości, a z jej oczu strzelały pioruny. Co za chamstwo! Co za okropne marnotrawstwo czasu! Sama wykradnę ten pieprzony Totem, a potem przeklnę ich plugawe dusze, żeby odrodziły się jako bezdomne psy! 

Ciskała piorunami po pokoju, aż jeden z nich prawie roztrzaskał kryształową kulę. Tak nie zachowują się wiedźmy, pomyślała i opanowała się. Wiedźmy knują, kradną dusze i się mszczą. Najpierw sprawdziła stan wszystkich swoich „podopiecznych” i nałożyła zaklęcie ochronne na tych, którzy nosili w sobie bardziej wartościowe dusze. 

Następnie wróciła do biblioteki, przeklęła pod nosem kryształ, Macawi i wszystkich szamanów i zaczęła przeglądać najstarsze księgi. 

Kolejne dni poświęciła na planowanie kradzieży Totemu, ale za każdym razem dochodziła do wniosku, że w pojedynkę będzie to niemal niemożliwe. Pokusa posiadania Totemu tylko dla siebie była tak duża, że bała się poprosić o pomoc inną wiedźmę. Doszła jednak do wniosku, że najpierw musi znaleźć sposób, żeby przebić się przez kryształ, a jeżeli to okaże się możliwe, wtedy zastanowi się, jak się do niego dostać. 

Rytuał 

Margot kliknęła powiadomienie, które wybiło ją ze skupienia. Przed Salą Przyszłości stał spokojnie A. Gdyby chciał mnie zabić, pomyślała, raczej nie czekałby na widoku kamer. Na wszelki wypadek wzięła ze sobą dwa amulety i schowała je pod płaszczem. 

– Przyszedłeś mi grozić czy od razu skasować? – zapytała, siląc się na rozbawienie, gdy oboje weszli do Sali Przyszłości. 

A otworzył czarny worek i wyjął z niego bambusowy futerał. 

– Oto fragment Senji Ryakketsu na dowód przeprosin Yotoshiego – powiedział i ukłonił się. – Ponieważ sytuacja diametralnie się zmieniła, Yotoshi oprócz przeprosin pragnie również złożyć ci ostatnią propozycję. Ze źródeł bliskich Sato wiemy, że jutro o północy Totem zostanie wywieziony z Sendai Oriental. To nasza ostatnia szansa, a jednocześnie doskonała okazja. Yotoshi pragnie poprosić cię o pomoc, a w zamian za zdobycie Totemu ofiaruje ci dostęp do swojej duszy. 

Margot otworzyła szerzej oczy. Zdobycie Totemu okazało się trudniejsze, niż się spodziewała, mimo że znalazła w końcu sposób, żeby przebić się przez kryształ. Z drugiej strony dostęp do duszy oyabun domu Arrita oznaczał wielką moc. 

Dusze są ze sobą połączone i zazwyczaj mają swoją hierarchię. Dlatego czarownice i czarownicy, którzy trzymali się blisko królów, brali moc z całych narodów podległych władcy.

Merlin, najpotężniejszy czarodziej w historii, czerpał swoją moc z duszy króla Artura i całego Camelotu. 

Ostatecznie odebranie Macawi Totemu też nie powinno być takie trudne. Zabiję ją, jeżeli będzie taka potrzeba, pomyślała. 

– Dobrze – powiedziała po chwili milczenia. – Ruszajmy. 

* * * 

A sprawnie manewrował pomiędzy pojazdami w ciasnych ciągach komunikacyjnych. Kwaśny deszcz rozbijał się o przednią szybę i sprawiał, że miasto pogrążone było w jeszcze większym mroku niż zwykle. 

– Jedna rzecz mnie zastanawia. 

– Nie sądziłam, że aż tak wiele. 

A parsknął. 

– Skoro dusza Yotoshiego jest dla ciebie tak wartościowa, to dlaczego jej sobie po prostu nie weźmiesz? 

– To tak nie działa – odparła po chwili milczenia Margot. – Aby dusza mogła dawać dostęp do świata magii, musi współpracować. Liczy się intencja. 

– Dusze czarownic zostały zaklęte w Totemie wbrew ich woli. Dlaczego więc jest taki potężny?

– Zwykle ma się dostęp tylko do części duszy. Używa się jej do połączenia z magią, ale dusza zostaje w innym człowieku, on czerpie z niej moc. W Totemie zaklęte są całe dusze kilkunastu czarownic i to czyni go tak potężnym. Poza tym nie oszukujmy się, dusze czarownic są bardziej wartościowe niż zwykłe. 

– A co, jeżeli ktoś zmieni zdanie? Powiedzmy, że zgadza się na dostęp, ty coś dla niego robisz, a później on się wycofuje. Teraz to już nie jest dusza, która z tobą współpracuje. 

– Liczy się intencja w momencie, w którym nawiązuje się kontrakt, czyli w chwili gdy zgadzasz się na warunki zaproponowane przez wiedźmę. Gdy świadomie i z nieprzymuszonej woli wypowiadasz „tak”. Podobnie jak podczas ślubów. Kontrakt tworzy się pomiędzy tobą, wiedźmą, a światem magii. Nie tak łatwo jest to potem odwrócić. 

– Ale można uciec i nie dopełnić kontraktu? 

Margot roześmiała się. 

– Wielu było głupców, którzy próbowali uciekać przed kontraktami, ale dusze nie mają ani czasu, ani przestrzeni. To, że ukrywasz się w jakiejś norze, nie ma żadnego znaczenia, a strach, który towarzyszy ci podczas ucieczki, zjada duszę i sprawia, że coraz większa jej część należy do wiedźmy. 

– To dlaczego wiedźmy ścigają ludzi? 

– Nie wiem, dla zabawy? – Margot uśmiechnęła się pod nosem, ale po chwili dodała na poważnie – Do niektórych rytuałów dobrze jest mieć ciało na miejscu, ale jeśli masz dostęp do czyjejś duszy, to po prostu go masz. 

– A jeśli ktoś nie wiedział, na co się zgadza? 

Margot wzruszyła ramionami. 

– Wiedźma tworzy kontrakt poprzez rytuał. Gdy coś jest niedopowiedziane, to liczy się intencja wiedźmy. Historia magii to historia oszukanych głupców, którzy chcieli dostać coś za darmo.

– No tak, chciwi, głupi ludzie, bo przecież wiedźmy nigdy nikogo świadomie nie oszukały…

– Dlatego nie rozmawiaj z obcymi wiedźmami na ulicy. 

* * * 

– Witaj, Margot-san – powiedział Yotoshi, gdy weszli do ogrodu w południowej części pałacu. – Jestem zaszczycony, że zechciałaś przyjąć moje przeprosiny – dodał i pokłonił się. Margot również się pokłoniła, ale nic nie powiedziała. Yotoshi zaprosił ją gestem, aby podeszła do niskiej czarnej pochodni z płonącymi kamieniami u szczytu. Macawi i A już na nich czekali. – Jutro w nocy będziemy mieli jedyną okazję, żeby zdobyć Totem – zaczął Yotoshi. – Dla was to być może tylko walka o potężny artefakt, ale dla mnie to ostatnia szansa na uzdrowienie syna. Czasu jest niewiele i nie sposób przewidzieć, co się wydarzy. Chciałbym więc, abyśmy złożyli przysięgę, że zgadzamy się uczynić wszystko, co niezbędne, aby ocalić mojego syna, a ja zgadzam się zapłacić za to odpowiednią cenę. – Spojrzał Margot prosto w oczy, a ona potwierdziła kiwnięciem głowy. – Zaczynajmy. – Yotoshi zwrócił się do Macawi. 

Macawi nacięła wnętrze dłoni małym zakrzywionym nożem i pozwoliła, aby krew popłynęła obficie na płonące kamienie. 

– Zgadzam się uczynić wszystko, co niezbędne, aby ocalić syna Yotoshiego – powiedziała i przekazała nóż Margot. 

– Zgadzam się uczynić wszystko, co niezbędne, aby ocalić syna Yotoshiego. – Margot dodała swoją krew do ognia. 

Gdy A i Yotoshi dopełnili rytuału, płomień zmienił kolor na błękitny. Macawi ujęła małą miedzianą miseczkę i napełniła ją błękitnym ogniem. Wzniosła ją wysoko nad głowę, zmówiła zaklęcie i każdy po kolei napił się ognia. Margot z fascynacją obserwowała, jak ich dusze łączyły się siłą kontraktu. 

Macawi wzniosła obie dłonie i zaczęła szeptać ostatnie słowa zaklęcia. Ogień powoli gasł, a gdy z kamieni popłynęła strużka dymu, Macawi kiwnęła Yotoshiemu głową. 

– Dobrze – powiedział Yotoshi. – Mamy dwadzieścia cztery godziny. Od czego zaczynamy?

– Bierzcie szpadle – odparła Margot, a jej oczy błysnęły przeraźliwie. 

Napad 

Czekali, ukryci niedaleko Sendai Oriental, aż Totem opuści skarbiec. Kontakt Yotoshiego nie znał szczegółów, ale dał do zrozumienia, że transport odbędzie się drogą powietrzną. A i Macawi siedzieli z przodu, a Margot klęczała na pokładzie tuż za nimi. Na podłodze ustawiła czarny obsydian, w którym odbijały się płomienie świec. Ich statek wyglądał jak małe stado kruków. Margot była zaskoczona, gdy dowiedziała się, że Macawi jednak bierze udział w misji.

– Myślałam, że Indianie tylko uzdrawiają trądzik i przytulają się do drzew. 

– Czasami też tamują krwotoki, odpędzają demony i zapewniają ochronę. 

– Jak się czujesz, będąc częścią czarnej misji? – zakpiła Margot. 

– Teraz jestem częścią kontraktu – odparła Macawi. 

Po około godzinie oczekiwania nad budynkiem Sendai Oriental zaczęły krążyć cztery pojazdy ochronne. Zamigotały światła i dach hotelu otworzył się. Powoli wyleciał z niego duży opancerzony pojazd w kształcie owalu, z kabiną pilotów z przodu i silnikami rakietowymi z tyłu.

– Czy ja dobrze widzę? – zapytała Macawi. – Wyleciał cały skarbiec? 

– Na to wygląda – odparł A. 

– Masz pomysł, jak się do niego dostaniemy? 

– Zostaw to czarnej magii – powiedziała Margot. 

Macawi wypuściła powoli powietrze. 

– Zrobimy wszystko, co niezbędne, żeby uratować syna Yotoshiego, tak? 

– Tak – potwierdzili Margot i A. 

Ochroniarze Matsuba-kai okrążyli skarbiec, ustawili formację i odlecieli. A ruszył za nimi. Po około godzinie wylecieli z miasta, po kolejnej lecieli już nad opuszczonymi terenami pustynnymi. 

– Jesteśmy wystarczająco daleko – stwierdził A. – Gotowa? – zwrócił się do Margot.

– Tak. 

A uruchomił przechwytywanie komunikacji radiowej i kiwnął głową do Margot. Następnie przyśpieszył, tak aby lecieli tuż nad skarbcem. 

– Co to, kurwa, za ptaki? – Usłyszeli w radiu. – Transport, widzicie to? 

– Widzimy, ale mamy to w dupie. 

Margot przerzuciła stronę w księdze, wzniosła ręce i zaczęła po cichu powtarzać słowa zaklęcia. Płomienie dwunastu świec rozstawionych dookoła niej zaczęły się unosić. Mówiła coraz szybciej i coraz głośniej. Gdy płomienie osiągnęły metr wysokości, Margot ścisnęła dłonie i wykrzyknęła ostatnie słowa zaklęcia. 

Płomienie zniknęły, ale po kilku sekundach odezwało się radio. 

– Halo, Transport, silniki wam płoną, odbiór. 

– Wskaźniki niczego nie pokazują. 

– Kurwa, ogień ma już metr wysokości. – W głosie pilota słychać było panikę. – Awaria silnika w Transporterze, procedura natychmiastowego lądowania. Trójka i Czwórka, lądujecie z nami i bierzecie gaśnice. Dwójka osłaniacie nas z góry. 

Skarbiec osiadł na ziemi, a wokół niego trzy pojazdy ochrony. Po chwili ośmiu mężczyzn z gaśnicami próbowało okiełznać płomienie, które wznosiły się coraz wyżej. 

A wylądował na dachu skarbca. Gdy tylko posadził maszynę, szyba kabiny otworzyła się. A wstał, położył wyrzutnię rakiet na ramieniu, spokojnie przymierzył i wystrzelił dwa pociski w najbardziej newralgiczny punkt statku ochrony, który krążył dookoła skarbca. 

Ochroniarze przerwali gaszenie, zaskoczeni wybuchem tuż nad ich głowami, ale nie zauważyli A, dopóki nie wyskoczył poza obręb statku. Wtedy jednak było już za późno. A w ciągu kilku sekund oddał osiem celnych strzałów. 

– Nieźle – powiedziała Margot, schodząc na ziemię. Pstryknęła palcami i płomienie zniknęły.

– Mamy niecałą godzinę – odparł beznamiętnie A. 

Margot podeszła do drzwi skarbca, wyjęła kawałek węgla i zaczęła kreślić na nich skomplikowane runy. W tym czasie Macawi kładła dłoń na skroniach martwych i wymawiała bezgłośnie modlitwę. 

Gdy Margot skończyła zapisywać zaklęcie, położyła dłonie na drzwiach skarbca i zamknęła oczy. Po chwili symbole zaczęły mienić się na złoto. Dało się słyszeć, jak pokrętła się obracają, puszczają zakładki i przesuwają się belki. 

Po minucie drzwi skarbca odskoczyły. A pokiwał głową z uznaniem.

* * * 

Margot weszła do skarbca. Na środku owalnego pokoju na niskiej kolumnie stał półtorametrowy kryształ, a w jego wnętrzu znajdował się Totem. Nieregularna bryła kamienia mieniła się na zielono, srebrno i czarno. 

Margot przeszły ciarki. Aż do tej chwili nie miała pewności, czy Totem naprawdę istnieje.

– Przynieś worki – krzyknęła do A, nie odwracając wzroku od kryształu. – Nie wchodź – warknęła do Macawi, po czym dodała szyderczo: – Od teraz to strefa czarnej magii. Nie chciałabym, żebyś się oparzyła. 

A położył dwa jutowe worki na progu skarbca. Margot nacięła ich rogi i narysowała na nich runy. Worki uniosły się i zaczęły krążyć wokół kryształu, wysypując na podłogę szary popiół. Margot stała wyprostowana i mruczała cicho zaklęcie. 

– Co to za pył? – zapytała cicho Macawi. 

– Prochy synów Yotoshiego – odparł A. 

Macawi pokręciła z obrzydzeniem głową, odwróciła się i odeszła. A obserwował przez chwilę, jak wokół kryształu usypywał się olbrzymi pentagram. Spojrzał na sufit skarbca, wzruszył ramionami i poszedł przestawić statek. 

Margot podeszła do kryształu, cały czas wymawiając zaklęcie. Z płaszcza wyjęła dwie fiolki, odkorkowała je i zawiesiła w powietrzu. Gdy dotknęła kryształu, fiolki obróciły się, oblewając jej dłonie i kamień krwią Gorokizu i Yotoshiego. Pentagram zaczął płonąć. 

Margot połączyła się z nieskończoną energią źródła, skoncentrowała całą moc na jednym punkcie i zaczęła przebijać się przez kryształ milimetr po milimetrze. 

Poprzez płonący pentagram i dusze synów Yotoshiego zaczerpnęła moc z krainy umarłych i skierowała ją przeciwko kryształowi. Cała jej wola skupiona była tylko na tym jednym zadaniu. Czas i przestrzeń przestały istnieć, były jedynie ona, kryształ i moc, którą kierowała przeciw niemu. 

Zaklęcie chroniące kryształ było potężniejsze, niż się spodziewała, nawet z energią śmierci. Na jej czole pojawił się pot, ciężko dyszała, a z oczu zaczęła płynąć jej krew. Miała wrażenie, że przez jej ciało przelatują rozżarzone węgle. 

Ból był nie do wytrzymania i powoli opadała z sił, a wraz z tym pojawiła się panika. Energia, która przez nią przepływała, zaczęła się rozpraszać, a pioruny – rozbijać po całym skarbcu. To była próba woli. 

Margot z trudem uspokoiła oddech, rozluźniła ramiona i oczyściła głowę. Wraz ze skupieniem powróciła nauka z treningu. Ból jest nie do zniesienia tylko wtedy, gdy stawiamy mu opór, przypomniała sobie. Skoncentrowała się więc na bólu. Weszła w niego głęboko i pozwoliła, aby wypełnił całe jej ciało. Ona i ból stały się jednością. 

Gdy tylko przestała się opierać, energia popłynęła ze zdwojoną siłą. 

W momencie gdy na krysztale pojawiło się pierwsze drobne pęknięcie, poczuła, jak łączy się z Totemem. Wystarczyła sekunda, żeby wykorzystała jego moc i zwróciła ją przeciwko barierze. Nastąpił wybuch, a jego siła odrzuciła Margot na ścianę skarbca. 

Oczy zaszły jej mgłą, w uszach pojawił się nieprzyjemny pisk. W skarbcu unosił się dym, a pentagram płonął jeszcze w kilku miejscach. Nagle usłyszała przerażony głos Macawi.

– Margot, to jeszcze nie koniec, bariera zaczyna wracać. Daj mi wejść, jesteśmy związane kontraktem! 

– Co? – odpowiedziała nieprzytomnie, próbując podnieść się z kolan. 

– Czy mogę zrobić wszystko, co niezbędne, aby uratować syna Yotoshiego? – wrzasnęła Macawi, wchodząc do skarbca i stawiając coś na ziemi. 

– Tak. – Margot wypluła krew. 

Gdy wypowiedziała te słowa, obraz nagle wrócił na miejsce. Ujrzała przed sobą metrowej wysokości drewniany Totem z głową orła na szczycie. Macawi stała z uniesionymi dłońmi. Z Totemu wystrzelił siwy dym i oplótł ciało Margot. 

Wtedy zrozumiała, co się wydarzyło. Magiczna intencja zawiązała się i umocniła po tym, jak po raz kolejny potwierdziła zgodę. Macawi zaatakowała ją tym samym zaklęciem, którym w 1692 roku szamani zaatakowali płonące wiedźmy. Tylko tym razem Margot na to pozwoliła. 

Poczuła, jak siwy dym otacza jej ciało, jak unosi się i nie jest w stanie nic z tym zrobić, wycieńczona po walce z kryształem i obezwładniona mocą kontraktu. Jej nogi i ręce powoli drętwiały, a oczy ponownie zaszły mgłą. 

Poczuła, że gdzieś w głębi jej ciała, tam gdzie jeszcze nie dotarła mgła, budzi się złość. Została oszukana, ale dobrze wiedziała, że to nie miało znaczenia. Zaślepiła ją chęć zdobycia dostępu do duszy Yotoshiego, a potem zabicia Macawi i odebrania jej Totemu. Nie doceniła jej, bo gardziła szamanami i magią płynącą z natury. 

Nagle poczuła, jak jej złość łączy się ze złością, gniewem i nienawiścią ukrytymi w Totemie. W jej ciele zaczął płonąć ogień, który odpędzał paraliżująca mgłę. Przestraszyła się, że jeśli odzyska wolność, to przypłaci ją szaleństwem, ale nie było już odwrotu. Jej przodkinie robiły wszystko, aby ocalić ją przed koszmarnym losem, który przypadł im w udziale. I kto powiedział, że kobiety się nie wspierają, pomyślała Margot.

Przeszła do ataku, na który Macawi nie była przygotowana. Przez siwy dym przeszły pioruny, oplotły ciało Macawi, uniosły ją i nastąpił wybuch. Połączenie przerwało się i obie kobiety upadły na ziemię. 

Margot była wykończona, ale w głowie huczało jej tylko jedno: „Zabij ją”. Wyciągnęła z płaszcza zakrzywiony sztylet, zanurzyła go w prochu pentagramu i przyłożyła do szyi otumanionej Macawi. 

– Daj mi jeden powód, dla którego miałabym nie poderżnąć ci gardła. 

– Nie mam żadnego – odparła Macawi z zamkniętymi oczyma. Z ust i nosa ciekła jej krew.

– Dlaczego? 

Macawi powoli traciła przytomność. 

– Dlaczego?! – warknęła Margot i przycisnęła nóż, a spod ostrza popłynęła krew.

– Aby uzdrowić Gorokizu, potrzeba czegoś mocniejszego niż Totem z Salem – powiedziała z trudem Macawi. – Cóż może być potężniejsze od dusz kilkunastu czarownic zaklętych w Totemie?

– Jedna dusza, która wyraziła na to zgodę – dokończyła Margot. – Oszukaliście mnie.

– Ojej, biedna oszukana wiedźma – zadrwiła Macawi. – Dla kontraktu nie ma to znaczenia. Dobrze o tym wiesz. 

Margot milczała. Wiedziała, że to prawda. Dlatego przez tysiące lat tak wielu ludzi traciło swoje dusze na rzecz wiedźm i czarownic i płaciło potworną cenę za zaspokajanie swoich słabości.

– Wiesz, co jest śmieszne? W 1692 roku w Salem to nie czarownice spłonęły na stosie, tylko Indianie. Czarownice spiskowały z całą resztą białych. Szamani zostali zaproszeni przez nie na uroczystość w ramach przymierza magii. Gdy uczta się zaczęła, do sali wpadli żołnierze, pojmali ich i przywiązali do pala z totemem na szczycie. Anglicy pomyśleli, że to będzie śmieszne, jeśli Indianie spłoną pod swoim własnym symbolem. Szamani mieli przygotowane zioła, które mieli dać wiedźmom w prezencie. To były magiczne zioła. Gdy zajęły się od ognia, wyzwoliła się potężna energia i szamani rzucili przekleństwo na czarownice, które ich oszukały. Wiedźmy zaczęły płonąć, a ich dusze zostały zaklęte w Totemie za zdradę przymierza magii. 

– Dlaczego w mojej książce jest to opisane inaczej? 

– Bo historię piszą zwycięzcy, a ostatecznie to Indianie trafili do rezerwatów.

Margot milczała przez chwilę. 

– Gdybyś miała odrobinę doświadczenia w walce, tobyś mnie pokonała. Siła kontraktu była po twojej stronie. Nawet z pomocą Totemu ledwo mi się udało. 

– W takim razie nie żałuję. Nie byłoby to tego warte. 

– Po co ci ten Totem?

– Totem należy do szamanów. Zawsze należał. Zresztą – Macawi zakaszlała i wypluła krew – Gorokizu to niejedyna śmiertelnie chora osoba. 

Margot wstała. 

– Daruję ci życie, naiwna Macawi, żebyś dalej mogła leczyć trądzik i przytulać się do drzew. Kto wie, może tego właśnie potrzebujemy. 

Uzdrowienie 

Yotoshi wpadł do sali, a za nim Jiro i ochroniarze. Nad stołem unosił się Gorokizu. Był w piżamie, a obok niego lewitowały aparat tlenowy i kroplówka, do których wciąż był podłączony. Całość obracała się powoli w powietrzu. Na fotelu siedziała Margot, a przed nią stał Totem. 

Yotoshi wyrzucił wszystkich z sali i kazał zamknąć drzwi. Przełknął ślinę i zaczął iść w kierunku Margot. 

– Stop – powiedziała, gdy zbliżył się na kilka metrów. – Naprawdę myślałeś, że uda ci się mnie oszukać? 

– Zabijesz mnie? 

– Ciebie? Nie. Zabiję twojego syna, a tobie pozwolę z tym żyć. 

– Zabij mnie, ale ocal chłopca. Jeśli uratujesz mu życie, cześć jego duszy będzie należała do ciebie. Ja i tak wkrótce umrę, a on zostanie oyabun

– Dlaczego miałaby mnie interesować jego dusza, skoro mam Totem? 

– Gorokizu urodził się pierwszego dnia roku księżycowego. 

Margot uniosła brwi. Według japońskiego przesądu takie dzieci miały stać się wielkimi geniuszami albo beznadziejnymi złoczyńcami. Tak czy inaczej, mieli być potężnymi, liczącymi się ludźmi, a to oznaczało potężne dusze. 

Spojrzała na lewitujące dziecko. Niezależnie, kim się staniesz, pomyślała, teraz to rzeczywiście nie twoja wina, a ja, mimo wszystko, wciąż jestem związana magicznym kontraktem. Było jednak jeszcze coś, o czym Yotoshi nie mógł wiedzieć. Margot była na granicy szaleństwa. Od momentu połączenia z Totemem głosy wiedźm jej nie opuszczały. Uwolnij nas, mówiły, daj nam odejść, błagały, uratuj nas, tak jak my uratowałyśmy ciebie. Margot liczyła się z tym, że wkrótce będzie musiała zniszczyć Totem. 

– Macawi miała rację – powiedziała. – Problemów nie da się rozwiązać z tego samego poziomu, na którym powstały. Jest tylko jeden sposób, aby ocalić Gorokizu. Jedna dusza przeciwko wielu, oto potęga intencji. Czy ty, Yotoshi z domu Arrita, zgadzasz się, abym zaklęła twoją duszę w Totem i uzdrowiła twojego syna? 

– Tak. – Yotoshi padł na kolana i złożył ręce nad głową. – Zrób to, proszę, i ocal mojego syna.

– Niech tak będzie. 

Margot zaczerpnęła energię poprzez Totem i wymówiła zaklęcie. Z artefaktu wystrzelił siwy dym, który oplótł i uniósł ciało Yotoshiego. Margot czuła, jak coś w jego wnętrzu pęka, ale mężczyzna miał błogi wyraz twarzy. Po policzkach ciekły mu łzy. Dusza Yotoshiego oderwała się od ciała i zmieszała z dymem, a potem została wciągnięta do drewnianego Totemu. 

Bezwładne ciało Yotoshiego upadło na ziemię, ale Margot nie zwracała na to uwagi. Uniosła Nowy Totem i wycelowała go w chłopca. Olbrzymia ilość mocy popłynęła bez wysiłku. Margot pierwszy raz doświadczyła uczucia, jak gdyby w Totemie było samo źródło. Jakby nic nie stało pomiędzy nią a nieskończoną energią. Gdy dusza nie stawiała oporu, moc była nieograniczona. 

Chłopiec wyprostował się. Jego skóra pojaśniała, a ciało zaczęło nabierać masy i kształtów. Otworzył oczy i pojawił się w nich blask. 

* * * 

W momencie gdy kontrakt przestał obowiązywać, jazgot stał się nie do wytrzymania. Margot upadła na kolana i złapała się za głowę. Uwolnij nas! Daj nam odejść! Pozwól. Nam. Zasnąć. Margot ledwo podniosła rękę, przytłoczona przekleństwami, groźbami i błaganiami. Z trudem zebrała myśli, wypowiedziała zaklęcie i podpaliła Totem. Głosy momentalnie umilkły. Ogień rozpalał się powoli. Czerwone języki pomału otulały drewno i wznosiły się coraz wyżej. Margot poczuła na twarzy ciepło, ale była jeszcze za słaba, żeby się podnieść. Totem czerniał równomiernie. Jedno skrzydło odpadło, a z jego wnętrza popłynęła krew. 

Wraz z krwią z Totemu zaczęły wylatywać dusze czarownic, ale ku zaskoczeniu Margot nie znikały, tylko odlatywały w różnych kierunkach. 

Jedna z nich weszła w ciało Gorokizu, a jego oczy na moment rozbłysły czerwonym światłem. Chłopiec obrócił powoli głowę w kierunku Margot i przemówił skrzeczącym głosem:

– Nastał czas zemsty.

KONIEC